Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doktora, to piérwszy z brzegu doktor, zawsze będzie jedno, co ostatni. Niepojmował różnicy i powiadał o nich.
— Wszystko to jedno, taki to doktor, jaki to — wszystko jedno.
Zobaczywszy Stasia, Hrabia posunął się go witać.
A! ça, de rotour! enchanté de vous revoir! A Hrabina nam chora —
— To katar! odpowiedziała Julja.
Doktor wziął za puls, podumał i powiedział poważnie.
— Katara.—
— Zimnéj wody, spytał Hrabia.
— Z sukrem, dodał Doktor.
— Albo może co zapiszesz?
— Mosze sapisać — I usiadł natychmiast preparować mixturkę. Poczém wziąwszy kapelusz i laskę, zabierał się odchodzić.
— A będziesz wieczorem? rzekł żegnając go Hrabia.
— Będę fieczorem — Skłonił się i wyszedł. Hrabia upadł na siedzenie —