Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i pobłażanie jego nie idzie za daleko, aby wiodło do zgorszenia. Ten stary Rządzca w czarnéj kapocie, z kasztanowatym wąsem, a siwym włosem, modlący się na łacińskiéj xiążce, to postać nie naszego już wieku, jakby z obrazu zdjęta — Ta matrona w wielkim białym kornecie, ogromnéj chustce, nie dzisiejszych kształtów i barwy, z okularami srébrnemi, co jéj nos uciskają; to szczątek także dawniejszego świata, co go już nikt nie wskrzesi, świata co tak nas nie pojmuje, jak my go pojąć nie możemy.
Ci słudzy na klęczkach mszy słuchający, nie są to pospolici ludzie — a wszystko to — Xięztwo swoim zrobili przykładem; wiele może wzór dobry, ciągłe wpatrywanie się w cnotę.
Dom Xięztwa nie zna co to niezgoda ludzi, tak pospolita gdzieindziéj, niéma w nim i niewychodzą z niego plotki, każdy zajęty swoim obowiązkiem, przystojną rozrywką, szczęśliwy, spokojnie oddycha i powtarza gdy go spotka boleść jaka — Xiężna pani straciła wszystkie dzieci, a tak to po chrześciańsku zniosła! Każdy zamieszkując tu musiał przyjąć obyczaje otaczających go; jeśli miał złe