Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Na to się nie odważą —
— O! odważyć się mogą, wiedzą że własnemu mężowi, nie zadam fałszerstwa.
— A to by było okropnie zakrzyczał Staś porywając kapelusz, temu potrzeba zapobiédz.
— Na to niéma sposobu — niéma ratunku załamując ręce, i płacząc, wołała Hrabina — Bóg chyba wyratuje. I padła na kolana bezsilna.
— Na Boga — Juljo, uspokój się — my wszystko ukończym — ja to zrobię, albo go zabiję! zawołał zapalając się Staś i chciał wychodzić.
W téj chwili pocztarski dzwonek, dał się słyszéć przed domem i lokaj wszedł oznajmując
— Sztafeta do JW. Grafini z Żytomiérza.