Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale krzywda tylu ludzi —
— A! co bo WPan morały mi prawisz —
— Jednakże —
— Dokuczyli mi do żywego — Juściż wolę zostać przy piéniędzach i majątku.
— Ale na to potrzeba zezwolenia, podpisu Hrabinéj —
— To Hrabina da — Ja w tém — A może ty masz inszy sposób Żylesiu?
— Szczerze panie Grafie, niéma ratunku ten jeden — Tonący brzytwy się chwyta.
— A! ja sobie tą brzytwą palców nie pokaléczę! Otóż to Żylesiu to pokazałeś, że masz głowę — Nie płać że nikomu i przyślij mi 20,000.
— Niemożna JW. Grafie, Żyd Szloma dopominał się o 6,000 rubli —
— A cóż to on lepszego od innych, żeby jemu płacić?
— Jemu koniecznie potrzeba, ma formalny oblig, żyd zacięty i może być źle — =
— Wiész co Żylesiu — przyszło mi na myśl, daj mu wełnę w 3,000 rubli, a na 3,000 kontrakt na wódkę.