Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wędkę. I możeż być inaczéj? Zakłady kredytowe dają im cztéry procenta tylko, spekulacje wielkie niedostępne dla nich, dzierżaw się boją, na kupno niémają wystarczających piéniędzy.
Kapitaliści mający większe summy, łatwiéj znajdują pewne ich umieszczenie, mając do wyboru powierzenie ich drugim, lub użycie samym przez się — drobne sumki stają się naturalnie pastwą czyhających na nie, zrujnowanych magnatów, co większych kapitałów nie mogąc dostać, pożywiają się mniéjszemi.
Drugą postacią kontraktową, jest ów pan wpół zrujnowany, albo nawet zrujnowany całkowicie, któren wyjeżdża do Dubna dla interessów. Jnteressa jego zależą na tém, aby uniknąć wypłaty kapitałów, oczmucić ludzi pozorem dostatku, pokazać że piéniądze są, gdy ich niéma, i jako tako nowemi pożyczkami opędzić procenta naglące, często od lat kilku zaległe. Co to tu przemysłu, dowcipu, przebiegłości potrzeba, aby z niczego cóś stworzyć, aby pokonać opinją publiczną niedowierzających już ludzi, przekonać o zamożności