Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by to może animadwersij wzbudziło. Szeptano, jeżdżono, gadano, ruszano ramionami niesłychanie wysoko, naradzano się i Sędzic przez anioła, którego reprezentował półkownik jakiś pieczeniarz, wypędzony został z raju. Zamknięto za nim drzwi i — skończyło się — myślicie —
Nie, nie skończyło się — Sędzic nie dał się tak odepchnąć brutalsko i niestracił ani ochoty, ani nadziei posiadania czerwonego nosa panny W. — Miłość jego, cicha, nie wyjawiająca się na świat, powinna była jak rachował, pozyskać serce Hrabianki. Nigdy wprawdzie o tém niemówił z nią, ale był przekonanym, że go kocha i czerwoność jéj nosa, nawet tłumaczył sobie gwałtowną miłością nieustannie w nos bijącą. — Rzekł więc w duchu do siebie — Nie dajmy się tyranij rodzicielskiéj i przesądom zwyciężyć. Ja ją wykradnę.
Wszystko przygotowano do wykradzenia, ale gdy kochanek, u nóg panny wyjawił swój płomień i oznajmił jéj o przygotowanéj ucieczce, panna, która jak się pokazuje, wcale się dotąd miłości nie domyślała (i od