Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech Xiąże powié, jak by się nie żenił.
Szambellan nachylił się prawie do ucha Hrabinéj —
— Była by z niéj doskonała — garderobiana.
Zaczęli się śmiać po cichu.
A quand donc la noce?
— O! to jeszcze nie ułożono —
— To przynajmniéj zaręczyny?
— Nie odstąpiłem od zaręczyn i zrobiłem je zaraz. Panna była uszczęśliwiona.
— Ja myślę, że i Xiąże —
— Mój synowiec?
— A tak —
— Zrezygnowany. Mnie to tylko smuci że nie ładna — O! bo okrutnie nie ładna, i nic dystynkcij! nic dystynkcij. Spójrzysz na nią i powiész zaraz z kąd wyszła!
Cała ta rozmowa odprawiła się po cichu, Staś tymczasem przewracał Album na stoliku.