Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widoczniejsze w istocie, były zielone prześliczne wazony, w których tylko dla formy schły agapantusy, kaktus szerokoliści, laury i profuzja geraniów, teraz przezwanych pelargonjami, hortensii, róż i t. d. Kilku służących w zielonéj liberii, kwitło zwyczajnie pomiędzy wazonami; a rumiane ich nosy nieustępowały świéżością barwy, najpiękniéjszym różom. Na prawo był gabinet Marszałka w środku którego stał stół papiérów pełen. Cybuchy zajmowały jeden kąt, drugi kufer skórą obity, na sofie spoczywała w pokrowcu kosztowna na kanwie ręką Marszałkównéj, wystudjowana poduszka. Na ścianach kilka obrazów w ramach złocistych, wyobrażały one ciemności jak powszechnie utrzymywano i bardzo doskonale, bo na nich nic prócz ciemności widać nie było. Mylę się, na największym biała długa ręka, z jednym palcem wzniesionym do góry wystawała. Marszałek opowiadał że to był Chrystus, przez Carlo Dolce; nabyty na wagę złota.
Na górze znajdował się salon.
Rozpaczam żebym wam mógł godnie ten salon opisać. Co w nim było i czego w nim