Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kłada nie raz trzydziestoletnią złamaną życiem, cierpieniem, kobiétę, nad świéżą, naiwną, skromną dziewczynę?? —
Staś był już w intencij jak sam powiadał, wkochania się w kogoś, spójrzawszy na Hrabinę, od razu powiedział sobie — A! gdyby mnie ona kochać mogła??
Bo Hrabina była piękną jeszcze, była wprawną w udawanie uczucia i młodości, i miała ten wdzięk dobrego wychowania, któren się niezastępuje niczém. — Wdzięk ten jest nieopisanym urokiem, on podnosi proste, ziemskie stworzenie do ideału i odebrać go tylko kobiécie, a zostanie trochę piękności, trochę nawet dowcipu, niczyjego nie zwracających oka.
Któż nie wié, jak się zaczyna rozmowa z nieznajomemi. —
— Jak się panu podoba okolica?
— Dawno pan w tych stronach?
— Co za śliczny dzień — co za brzydki dzień, albo — co za nieznośne gorąco i t p.
— Tak probując różnych przedmiotów, napomykając różne osoby, szuka się czegoś o czém by z nowo przybyłym mówić mo-