— Une mésaillance! En se mésaillant: on se salit, mais on ne s’allie pas, j’éspère.
Alfred poklasnął
— Prawda, prawda!! I śmiał się do rozpuku —
— Ale wróćmy, rzekł, do Pana Kulczyckiego — jak że się podobał.
— Mówię że nie uważałem, to dowód że przyzwoity człowiek, inaczéj il m’aurait choqué —
— Savez vous ses projets?
— Alboż ma jakie, sur nous?
— Może, odpowiedział Alfred.
— Pas possible!! wykrzyknął Hrabia.
— Najpewniéj, wiém o tém z dobrych ust. Il a été ici pour Mlle. Rose.
— To zuchwalstwo! zakrzyknął Hrabia to zgroza —
— Uspokój że się mój drogi, przerwała Hrabina, cóż tak strasznego?
— C’est epouvantable! Un parvenu!
— A teraz nam równy, bo bogaty! rzekła Hrabina z westchnieniem. On le reçoit partout, on s’accorde à lui trouver un air, distingué beaucoup de race dans sa
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/042
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.