Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozkoszne — piérwsze i ostatnie w życiu, których mi serdecznie żal. Tak wszystko śmiało się do mnie, koło mnie tak śpiéwało, a serce do Bożego świata rwało się jak ptaszek z klatki — rwało, wyrwało — i pokrwawiwszy upadło na błoto! —
Stara sługa zapłakała mówiąc to, otarła łzy i mówiła powoli daléj. —
Na podwórku, wszystko było jak w Pańskim dworze, naprzód domek nasz schludny, biały, oknami na południe, przeciw niemu studenka, z jaką wodą! — Daléj loszek pokryty słomą a przez płot stodołka, oborka, i chlewki i owczarnia, gdzie moja czarna owieczka z czerwoną na szyi tasiemką, wziąwszy z mych rąk kawałek chleba, uciekała becząc za jagnięciem. — Wszystko to otoczone drzewami, ocienione, jak w wianku. —
Pamiętam to jak dzisiaj. — Wszedłszy do dworku, serce się radowało, tak było czysto, wesoło, miło. Na prawo izba czeladna,