Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A mnie co do tego. Albo to ja ją trzymał uwiązaną na sznurku czy co! Albo ja wiém z kim i gdzie poszła. Mizdrzyło się to, mizdrzyło do wszystkich, a nareście i poszło z kimś. Natura ciągnie wilka do lasa.
— Tyś sam wilk! sam! zawołała kobiéta — może tyś ją sam gdzie skrył! Wiémy twoje sprawki!
— Będziemy skarżyć! rzekł chłopiec.
— A ja was, zawołał sobie właściciel — ona zgodzona była na rok, roku nie dosłużyła, pensją wybrała i nad pensją — Jeszcze mi się grubo należéć będzie — Ja sam skarżę i dopomnę się swego.
— I my! I my! krzyczeli kobiéla i młody człowiek.
— Ale cóż to się stało? co się stało? spytał Tymek kłaniając się właścicielowi.
— Dziéń dobry Panu — Prawdziwe nieszczęście!
— Cóż takiego?