Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lent rachował, swiécić możesz bokami, do skończenia świata, lub skończenia życia przynajmniéj. —
Serapion zamilkł pogardliwie i brał za czapkę, chcąc odchodzić — ale w pół drogi zwrócił się do Stasia.
— Widziałem jak Pan byłeś łaskaw, na niejednego oszusta, może zechcesz wesprzéć prawdziwszy talent (nie chwaląc się) i uczciwego człowieka.
— Powiada że się nie chwali! przerwał Szatan. —
— Czém że mogę mu być pomocnym?
— Właśnie wydaję dzieło moje, o stanowisku teraźniejszém poezij i literatury do społeczności. —
— Bilet kosztuje złotych pięć — dodał Szatan — Staś się wymówił że niémiał piéniędzy. Bakembardzista mrucząc wyszedł i trzasnął drzwiami za sobą.
— Doskonałe było spotkanie, szkoda że