Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wśród brzęku filiżanek i suwania krzesłami szemrano, rozpytywano się, naradzano. Niektórzy chcieli już prosić Szambellana, co niewychodził nigdy z domu za drzwi, bez Rękopismu — Drudzy odradzali, grożąc, że potém przestać nie potrafi i odejmie przytomnym wszelką władzę słuchania czego innego. — Nareście przez Tymka — który gorliwie się krzątał, uproszono poetę dwudziesto-letniego mniemającego, że jest Wiktorem Hugo, o odczytanie Ody do rozpaczy, a zamówiono u Florka powieść fantastyczną, którą niby przypadkiem miał w kieszeni, niosąc ją do dziennika Tymkowego.
Usiedli wszyscy, milczenie głębokie, i dwudziesto-letni nasz poeta, z długiemi włosy blond, w nieładzie rozrzuconemi, z kołnierzem a l’enfant wywiniętym, w surduciku, siadł za stół, zbrojny w pulpit, szklankę wody z cukrem i cztéry świéce woskowe. Za nim siedziały kobiéty — Odchrząknął.