Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z jéj łaski, kosztuje mnie dobrych kilkaset złotych, a co przykrości! co wstydu!
— Przypomnij, co ci mówiłem — przerwał Tymek — przypomnij — nie mogłeś większego zrobić głupstwa. Podobne związki, im krócéj trwają, im mniéj nas wiążą, tém lepiéj! Nie wiem co ci się stało, gdyś wykradał tę dziewczynę —
— Co mi się stało? Zrobiłem głupstwo i po wszystkiém, nie mówmy o tém.
Tu Staś jednak uczuł potrzebę opowiedzenia Tymkowi całego wypadku, opisał odwiédziny rodziny Karusi, a nielitościwy Redaktor śmiał się do rozpuku.
— Dobrze ci tak, dobrze, zawołał — jam ją miał lat dwa, a nikogo z zacnéj téj familij nie miałem szczęścia oglądać, ty już poznałeś ich wszystkich. Ale to zapewne, nie koniec, będąż ci teraz co rana spadali z nieba kuzynkowie, bliżsi i dalsi, siostry, ciotki, Bóg wié kto! winszuję —
— Ale ja się tego pozbędę — ja ją porzucę!