Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie się zdaje, szepnęła Prezesowa, że do kilku znakomitszych autorek, namby samym przecie, jako nieznanym, obcym i mającym dopiéro wystąpić, należało się udać naprzód.
— Naturalnie, dodała Natalja.
— Zapewne, bąknął Tymek — zapewne — będą one już uprzedzone o pani.
— Pan tak jesteś łaskaw i grzeczny.
Rozmowa ciągnęła się w ten sposób czas jakiś, uciążliwa, bo próżna, pełna grzecznych a nieszczérych i niemogących przy najlepszych chęciach, wziąść się za wyraz myśli, pochlebstw. Natalja usiłowała kilkakroć zwrócić ją, ale napróżno, przytomność Stasia, niewiedziéć dla czego paraliżowała ją zupełnie, odéjmowała jéj śmiałość. Staś milczący świadek, przerzucał z szyderskim pół uśmiéchem, jakiś Album leżący na stole; a na zapytania i rady Tymka, gdy musiał odpowiadać, odpowiadał tylko, skinieniem zgody. Zgadzał się na wszystko, jak posłuszne, ale