Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wadzę, a potém rób sobie z temi paniami co chcesz i dyryguj je w Warszawie jak ci się podoba.
— Spuść się na mnie, porobię im znajomości i ułatwię wszystko — Oto ślicznie się trafia właśnie, kapitan tutaj, powiémy mu o poecie — kobiécie, o nowém zjawisku, a ón poniesie wieść po całém mieście i przygotuje nam drogę.
Tymek chwycił za rękę kapitana, czytającego gazetę.
— Nowina kapitanie!
— Hę! Co? to już pewnie wiém!
— W zakład że nie wiész?
— Nie życzę się zakładać, panie kapitanie.
— A! więc słucham; cóż tam, kometa?
— Gorzéj bo poeta i poeta — kobiéta, zjawia się na horyzoncie warszawskim — Zowie się ona — a jakże bo się zowie!
— Pani Natalja N...
— Pani Natalja — Jest to, ma to być talent piérwszéj wody.