Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uważasz, panie Izydorze, ta goła, to kubek w kubek pani Prezydentowa.
— A prawda! Bestja malarz! Jak ón to tak potrafił odmalować. Jabym kupił ale żona nie pozwoli powiesić.
— W twoim pokoju —
— Ani u mnie — a to musi być drogie?
— O to cóś pięknego. Starzec ten, uważasz, jaki podobny do Ihumena z T. prawda?
— A prawda! tylko u Ihumena nos czerwony! Kobiéta niczego z zadartym nosem. Ale patrzaj no, jaka ręka chybiona, ze wszystkim krótka, tylko na końcu palce długie — Co to jest?
— Chybione i po wszystkiém.
— Tu! zapewne, nie zawsze się i uda. Jak asan myślisz, albo to łatwo namalować taki obraz!
— Zapewne, że nie łatwo — koło mnie jest malarz! A! z wielkim bestja talentem! Powiadam asanu, kiedy wymaluje portret, to choć mu się ukłoń, jak żywy. Malował