Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy pęzel byt gładki i krytykowały skurcze (raccourcis) których zrozumiéć nie mogły. Co było począć z takiémi ludźmi? Milczéć i ciérpiéć.
Tak ón czynił, ale przez to długie życie ciérpienia, nazbiérało się w sercu jego, wiele a wiele goryczy — Pełna świetnych nadziei przyszłość, stała mu się mroczną i czarną, nie wierzył w nią, nie wierzył w siebie, zbrzydził sztukę. Cały w pracy od któréj oderwać się i na chwilę nie mógł, niémiał czasu, zajrzéć nawet w młodość — postarzał młodym będąc, na umyśle, na sercu, schylił się, uwiądł. Dziwnym fenomenem, od chwili jak go ojciec odumarł, ón nie spójrzał na kobiétę, i młodość jego przepływała bez kwiatu, bez miłości. Nigdy Leonard nie kochał, a ile razy wéjrzenie kobiéty obudziło w nim mimowolne drżenie, zwrót na siebie, na ciężki los, który by musiał podzielić z tą którąby pokochał — wyrywał mu myśl nawet poddania się namiętnemu przywiązaniu. Dla