Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

są to kilka robót dla mnie, a kilka dla ubogich kościołków wiejskich.
— Jakto, zapytał Staś niecierpliwie — pan się dobrowolnie poniżasz!
— Ja! panie! nie wcale! Znam siebie i położenie swoje.
— Ale to jako próby — są prześliczne próby, szkice pełne śmiałości i łatwości, wykończone zaś obrazki, rzadkiego wdzięku!
— Panowie nadtoście na biédnego artystę łaskawi! z gorzkim uśmiéchem dodał malarz.
— Jeśli to nie są zamówione roboty — dodał Staś, możebyś pan zgodził się odstąpić mi którą z nich.
Malarz się zapłonił, nie wiém z radości, niepokoju czy niewiary.
— Które, jakie? zawołał żywo.
Staś wskazał portret, na który poglądał ciekawie od początku. Był to fantazyjny obrazek, którego główną figurą postać kobiéca.
W białéj sukience, z wiankiem bławatków na głowie i ogromną wiązką różnego kwiecia