Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I jabym bardzo tego sobie życzył.
— A więc sprobujemy tego dziczka zaczépić.
— Sprobujemy.
Weszli znowu do jadalni; a gdy Grześ nie spracowany, wiéść ich chciał na dół oglądać składy i stajnie, August przystąpił do malarza.
— Bardzo przepraszamy pana, żeśmy mu drogą chwilę zabrali, przeszkodzili do pracy może, byli powodem roztargnienia — my bardzośmy szczęśliwi z tego trafu co nas tu sprowadził, bośmy z prawdziwą przyjemnością, oglądali utwory tak znakomitego artysty.
Młody człowiek odwrócił się poważnie, a z uśmiéchem łagodnym, skłonił głowę i milczał, ale gdy August skończył, dodał:
— Pan żartuje — nie jestem wcale znakomitym artystą. Jest ich kilku w Warszawie, ale ja się do nich nie liczę. Moje roboty nie warte widzenia, są to próby człowieka, co ucząc się walczy ze sztuką jeszcze,