o przybylcach, którzy wszędzie są jednemi — przybylcami, gonigroszami. Przypomniawszy sobie, że mieli szukać mieszkania dla Prezesowéj, wzięli doróżkę nasi panowie i pojechali naprzód Krakowskiem, wyglądając karteczek z napisem: Do najęcia. Doróżkarz, który ich wiózł, stary szpakowaty wyga, amator zapewne wybornego piwa, na jakiém nie zbywa Warszawie, z czkawką i czerwonym nosem, spójrzał po podróżnych, kiwnął głową jakby mówił — Znam już was i zatrzasnąwszy drzwiczki, odwrócił się spytać:
— A dokąd?
— Wprost, przed siebie — powoli.
Zaciął szkapy i ruszyli.
Niedaleko odjechawszy, zastanowili się dla kartki wywieszonéj, która wskazywała mieszkanie na piérwszém piętrze. Na dole tego domu, był szynczek ubrany gęsto ustawionémi flaszkami, beczułkami, i cały woniejący spirytusowémi wyziéwy. Z niego wyskoczył ociérając usta, po kielichu kminkówki, stary
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/0/04/PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzia%C5%82_II_Tom_II.djvu/page27-600px-PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzia%C5%82_II_Tom_II.djvu.jpg)