Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gromadzą, jak koło Dioramy, lub skoczka na linie; mój Boże! mój Boże!
— To smutne — Bo cóż kobiécie do jéj życia królowéj dodać może ta nędzna, ta mizerna, chłodna cześć gapiów! to współczucie zowiące się niém, a będące tylko zimną ciekawością głupców, co wielkiémi nazwiskami, zowią rzecz nikczemną. Cześć ludu, to albo szał bez rozumu i wyrozumowania, rozpalający się od niewidzialnéj iskry jakiéjś; albo udanie chłodne — albo — ale dajmy pokój. Dokąd idziesz?
— Do krawca.
— I ja.
— Idziemy więc razem.
— Naturalnie.
Poszli. Nikt podobno fizjonomij ulic Warszawskich, w różnych dnia porach i różnych stolicy miejscach, nie odmalował lepiéj od Piwarskiego, którego Album wiele braknie jako dziełu sztuki, ale za to na charakterze nie zbywa. Owe postacie żydów, przekupek,