Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie rozrywką, dla pani ulgą, bo pewnie pilniejsze odwiedziny u pani Zejdel.
— O! jak pan znasz nas i nasze nieszczęsne modniarstwo! śmiejąc się szczérze dodała Prezesowa. Dobrze, dobrze — panowie mi wynajdziecie mieszkanie, a my z Natalką pójdziemy tym czasem za gałgankami po magazynach. Tylko proszę was bardzo nie drogie mieszkanie, nie wielkie, osiém do dziesięciu pokoi wszystkiego — koniecznie i naturalnie od frontu, koniecznie i naturalnie au premier.
— Ale to się samo rozumié.
— Nie zabiéramy więc czasu, paniom.
— Ani my panom — bo podobno, takżeście nie dawno przybyli.
— Wczoraj.
— Słyszysz Natalko! To traf szczególny! O! o! kiedy tak zaręczam że i panowie pobiegniecie naprzód do krawców, dorzuciła grożąc, choć pod sekretem — ale to się wyda, poznam zaraz nowe sukienki.