Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego nasycenia, nowéj nieznajoméj roskoszy. Tego najwięcéj zląkł się August.
— Dla czego, powiedział w duchu, nie szuka przynajmniéj szlachetniéjszéj rozrywki, czemu niechce pracować? Święci pańscy potrzebowali pracy, jako ballastu do łodzi życia, cóż dopiéro my biédni?? Zajęcie, jest niezbędnym warunkiem, poczciwego życia i w braku zatrudnienia zajmuje się większa część ludzi, grą, ale Stanisław co rozumié lepsze życie, miałżeby wyjść na jednego z bezrozumnéj trzódy baranów Panurga?
Odtąd August, nieodstępnym stał się towarzyszem, stróżem Stanisława, lękał się o niego, bał odstąpić.
Jakże, powiécie mi, ten człowiek, którego maluje się tak zimnym, zdobył się na takie przywiązanie dla siostrzeńca? Jakże on swój najdroższy spokój, ku któremu skierował wszystkie długich lat usiłowania, mógł tak dobrowolnie nieproszoną opieką zakłócić?
Widzieliście, w piérwszéj części naszego