Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szczęściem niewie dotąd o tem, oczem ks. Olszowski jest uwiadomiony, a coby go pewnie dobić mogło.
Toltiniemu oczy zaświeciły, pochylił się pożądliwie ku doktorowi, jakby wyssać z niego chciał, tę wiadomość, która zabójczą być mogła.
— O czem! o czem! — zapytał natarczywie.
— Zboiński mało świadom dworskich stosunków, sądził że sekretarz, a jak go grzeczniéj zwano, kanclerz królowéj, musiał być we wszystko wtajemniczony i dodał swobodnie.
— Toć wiecie pewnie, że Sułtan wysłał do króla posła, który się ma zaległego z traktatu Buczackiego haraczu domagać, a wiezie razem sromotną ową suknię poddańczą, ów kaftan niewolników dla króla... którym odziewają hołdowników...
Nie ma wątpliwości iż gdyby król dowiedział się o tym pośle, o tym kaftanie, który mu wiozą — nie przeniósłby téj hańby i sromu...
W stanie jego zdrowia i sił, byłoby to zabójczem. Wszystkie więc starania Hetmana Sobieskiego skierowano potemu aby posła pochwycić i niedopuścić do Lwowa, a nasze na to aby król niedowiedział się nawet o tem.
Toltini po raz pierwszy o tem słyszał, i ledwie mógł radość swą utaić z pochwycenia tak ważnéj wieści... Szatańska myśl natychmiast powstała w głowie jego. Miał w ręku oręż, którym bez narażenia siebie ani królowéj mógł zadać cios śmiertelny...
Król był chciwy nowin, a Toltiniemu nikt nie nakazywał milczenia.
Szło więc tylko oto aby dobrać chwilę i sam na