Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dko. W drodze nawet czuję się lepiej. Hetman odemnie starszy, bo podobno około pięćdziesięciu sobie liczy.
— Hetman! przerwał biskup — on sobie wcale liczyć nie dozwala, a na twarzy mu kwitnie rumieniec. Jako młodzik się zwija..
— Szczęśliwy! — szepnął Michał posępniejąc — ale każdy ojczyźnie przynosi to co ma.
Spojrzał na Wydżgę w którego oczach malowało się współczucie i dodał.
— Znacie, ojcze, życic moje — nie miałem nigdy szczęścia, bo i téj chwili gdy mnie niespodzianie elekcja spotkała, ani dla siebie ni dla rzeczypospolitéj za szczęśliwą nie liczę — i teraz gdy radbym krew przelać — zastyga ona i krzepnie.
Staram się podźwignąć jak mogę.. a uczynię co zdołam..
Któżby więcéj wymagać śmiał po was. Najjaśniejszy Panie! przerwał Biskup.. Stajecie z dobrą wolą na miejscu wyznaczonem, resztę uczyni Bóg.
Wszyscy, z Hetmanem na czele, mamy teraz nie nadzieję, ale przeczucie że Bóg da zwycięztwo — pocieszy nas i osłodzi wam żywot, w którym wiele goryczy mieliście do wypicia..
Ale na pociechę wspomnijcie sobie czego doznał antecessor wasz, król Kaźmierz, co ucierpiała anielska nasza a bohaterska królowa? i was też, miłościwy królu, nim się fortuny obróci koło, — wszystkim nam do tego skłaniać jest obowiązkiem, abyście savienti fortunae animum tenacem przeciwstawili.
— Jednego tylko pragnę — przerwał król z zapa-