Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/100

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Hela zamilkła.
    Królowa rozwodzić się zaczęła z wielką obfitością słów, — nad stanem zdrowia męża, nad jego sposobem życia; przyznała że w ostatnich miesiącach pogorszyło mu się znacznie, i starała się okazać nadzwyczajną gorliwość.
    Krajczyna chwilę zabawiwszy, po głębokim ukłonie — odeszła...
    Nazajutrz już na zamku nie było tajemnicą że król się do wyjazdu sposobił. Wydane zostały rozkazy do przysposobienia wozów, namiotów, koni, — do ściągnięcia pułków, które mu towarzyszyć miały. Młodzież się radowała wyprawie, starsi przewidywali w niéj coś groźnego.
    Co tu mówić o wojowaniu — mruczał starszy koniuszy Terczak — kiedy on dwóch godzin na siodle nie wytrzyma... Konia mu potrzeba dać coby nogi miał, i na łeb nie leciał, szkapa co nogi ma trzęsie, a król utrząśnięcia nie znosi.
    Kuchmistrz francuz, usłyszawszy o podróży przysposabiał długie regestra zapasów, których potrzebował niezbędnie inaczéj się nie podejmując króla karmić, bo mu dogodzić było trudno.
    Nie bardzo jednak wierzono téj zachciance — gdyż wszyscy widzieli na twarzy króla wycieńczenie, a choć jego, częste spoczynki — opieranie na lasce, świadczyły jak mu każde żywsze poruszenie się było trudnem.
    Braun protestował, krajczyna biegała nie spokojna wszystko to jednak niemogło powstrzymać przygotowań do podróży — a król nie tylko że nie zmieniał wydanych rozkazów, lecz co dzień przynaglał i pytał czy je spełniano.