Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Eleonora w krześle, z chustką na oczach, bezsilna była dla niego zjawiskiem tak nowem i dziwnem, iż osłupiały z trwogi stanął przed nią.
Zerwała się nagle.
— Toltini — zawołała... zdradzona jestem.. król był przed chwilą — przyszedł mi czynić wyrzuty, — wie o wszystkiem..
Załamała ręce.. Włoch zagryzł usta.
— Jeśli jest w tem czyja wina — oprócz przypadku odezwał się, to chyba starego tego Prymasa, którego namiętność często czyni nierozważnym, co do mnie.
Żywym krokiem nie słuchając go już Eleonora się przechadzać zaczęła po sali. Sama coś szepcząc do siebie.
Włoch po kilka kroć rozpoczynał rozmowę, nic mu nie odpowiedziała. Postał pokornie w progu, dała znak że go nie potrzebuje — wyszedł.
Nadeszła godzina obiadowa — król oznajmić kazał ze czując się niezdrów, do stołu nie przyjdzie.
Trafiało się to nie jeden raz, a Eleonora wcale nie troszczyła się o małżonka, — tego dnia zmieniła obyczaj i wysłała komornika swego aby się o zdrowie króla dowiedział. Mówiono o tem po całym dworze, jako o wypadku — niesłychanéj wagi.
Kiełpsz do którego zapytanie przyszło, nie donosząc o niem królowi, odpowiedział że niedyspozycja Najjaś. Pana — nie zdaje się być groźną, ale bolesną.
W postępowaniu Michała nie było od dni powszednich żadnéj prawie różnicy, Kiełpszowi się wydał tylko śmiesznym i więcéj ożywionym.
Nad wieczorem, króla już na zamku nie było, ale służba miała rozkaz nie rozgłaszać o tém i mówić do-