Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drzwiami bocznemi, gdy drugie otwierały się i ks. biskup chełmiński wchodził z papierami pod pachą.
Nie był on już tym zwyciężcą dni dawnych, pełnym nadziei i ufności w siebie — walczył mężnie wprawdzie, ale był znużonym i chwilami ogarniało go zwątpienie.
Jak każdy człowiek prawego charakteru, który w boju z wrogami, nie może użyć ani zakazanego oręża, ani środków nikczemnych, ani ludzi wzgardzonych, Olszowski musiał się czuć słabym, widząc przeciwko sobie występujące siły, w których nie czyniono wyboru.
Dla Prymasa i ludzie i środki dobre były, byle go wiodły do celu. Posługiwał się wszystkiem co mogło mu zapewnić zwycięztwo.
Przed królem Olszowski ukrywał swe zwątpienia chwilowe, ale w sobie cierpiał wiele, w tym wybrańcu szlachty widział męczennika i ofiarę, która bezsilna, mordować się dozwalała, opierając tylko — wytrwaniem.
Biskup poufale powitał króla papiery rzucając na stół.
— Nie pytam was o nowiny — odezwał się Michał — bom zawsze na najgorsze przygotowany.
— Niewiem czy je tak nazwać można — rzekł Olszowski — gotuje się niezawodnie wojna — mnie się zaś zdaje że ona ocalić może. Niepodobna by nawet najgorsi ludzie, niebezpieczeństwem ustraszeni nie zostali. Sobieski — chociaż Prażmowski nim włada — kocha kraj i nie zdradzi go. Sejm musi uchwalić i pobory i pospolite ruszenie, jeżeli kozacy na nas turków naprowadzą
Hetman przeciwko turkom jest wodzem, jakiego równego znaleźć trudno.