Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbliżając się i głos aż do szeptu zniżywszy. Nie wiesz nic — muszę ci wyznać wszystko...
Chwilę namyślał się król i twarz jego jeszcze się stała smutniejszą.
— Królowa pierwszego wieczora — ciągnął daléj — oświadczyła mi otwarcie, że nigdy żoną moją nie będzie. Sto razy potem słyszałem to powtórzone z jéj ust że mnie nienawidzi, że serce jéj należy do kogo innego, że wyszła przymuszona...
Rozumiesz teraz jak żyjemy z sobą. Radbym ocalić choć pozory... wstyd mi ludzi — serce mi krwawi. Jestem najnieszczęśliwszy...
Wiesz co mam do zniesienia od Prymasa i jego przyjaciół, jak się oni ze mną obchodzą, jak w każdym kroku stawią mi opór i niedopuszczają nawet obrony kraju, któraby mojem była dziełem. Ręce mam związane... Wszyscy ci co są ze mną nie podołają Hetmanowi i Prażmowskiemu... Dodaj do tego utrapienie, nędzę moją domową — nieprzyjaciela we własnéj żonie, a będziesz mieć obraz mojéj doli.
Zebrzydowska słuchała, ale nie było to dla niej rzeczą nową.
— Potrzeba jednak — rzekła — choćby się przyszło do ostatecznych uciec środków, rozkuć z téj niewoli.
— Jak? — podchwycił król i — pomilczawszy dodał:
— Pacowie, ich przyjaciele i moi — szukamy tych środków i znaleźć ich nie możemy. Prymas woli, ażeby rzeczpospolita szwank poniosła, niż by on miał uledz i uznać się zwyciężonym. Przepowiadają mi na pewno, że Sejmy wszystkie zerwane będą, że żaden nie dójdzie, że żadna uchwała nie stanie, choćby największe zagrażało niebezpieczeństwo... Dosyć jest jednego