Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Toltini dokończył takiem samem poruszeniem skóry na głowie i czole.
Pomyślał chwilę.
— Królowa też, którą i my wam przywieźli, — odezwał się — perła naszego dworu, odznacza się wielką serca dobrocią, ale — pieszczona... kobieta... nawykła mieć swoją wolę — musi zwolna nawykać do zastosowania się z wolą cudzą...
Wyszeptał to poufnie, chcąc Kiełpszowi tonem i miną okazać całą wartość tego poufnego zwierzenia się.
— A — odparł krajczy — spodziewam się, że na despotyzm naszego pana uskarżać się nie będzie...
Toltini przyjął to wdzięcznie.
— Ja pozostaję tu przy królowéj pani — rzekł. — Nawykłem do Wiednia, trudno mi bardzo się z nim rozstać było, ale nasza pani potrzebowała zaufanego do korespondencij człowieka. Cesarz ojeiec życzył sobie tego... musiałem się poświęcić — uczyniłem to chętnie.
— Zostawiłeś pan rodzinę w Wiedniu? — zapytał Kiełpsz.
Włoch na parę kroków się cofnął.
— Ja! rodzinę? — począł śmiać się — nie miałem jéj nigdy.. Rodzice dawno mnie odumarli — a nigdy nie byłem żonaty. Poświęciłem się cały usługom najjaśniejszego pana... duszą i ciałem do niego należę...
I Toltini zawiązawszy kilka węzełków na nitce słów, które mu bardzo łatwo z ust płynęły, — dosyć zręcznie o króla rozpytywać począł.
Dotknął delikatnie, ostrożnie, ale zawcześnie przy nowéj znajomości, stosunków króla z płcią piękną.
Kiełpsz zamiarami zżymnął...
— Nasz król — zawołał — wychowany przez bogoboj-