Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poczętéj i nad wszystkie niewiasty wyniesionéj — odezwał się poważnie.
A no dosyć téj teologij! — dosyć. Oto macie po kawałku piernika — dodał, — pijcie wino, zakąście i wynoście się, bo ja muszę do ojca przeora, a potem do innych spiżarni... Wszystko na mojéj głowie.
Odprawieni w ten sposób goście, dopili kubki i podziękowawszy za przyjęcie wyszli nazad w podwórce, gdzie ścisk się jeszcze powiększył, bo ciągle nadjeżdżały wozy królewskie i sługi. A około murów, bram, pełno było drabin i ludzi na nich kończących przyozdobienia...
Kolebki na saniach właśnie zatrzymały się były za służbą i jezdny który im towarzyszył wołał niecierpliwie dopominając się stanowniczego... a nie łatwo go było odszukać.
W tłumie szeptano, że z Warszawy przybyły panie dworskie z ochmistrzynią, które przyszłéj królowéj frauencymer składać miały i w istocie z zafiranek widać było wyglądające i kryjące się zaraz od ciekawych oczu twarzyczki kobiece.
Nim stanowniczy się zjawił jeszcze, młody dworzanin królewski pędem przybiegł do kolebek i począł do nich zaglądać szukając kogoś znajomego. Był to Kiełpsz, a domyśleć się łatwo, że kogo innego tak chciwie szukać nie mógł tylko panny Heleny Zebrzydowskiéj, o któréj wiedzieć musiał, że się tu znajdowała. Jakoż wykrzyk wesoły oznajmił że ją znalazł, ale twarz która się ukazała witając go tak była blada i smutna, że nawet Kiełpsza wnet ostudziła.
— Czekamy niewiedząc gdzie wysiąść i pomieścić się — odezwała się Hela obojętnie... Nigdy tu nie by-