Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oczy mu błyszczały, usta się uśmiechały, a Hela patrząc na niego westchnęła.
— Że też wy, królu mój — rzekła smutnie — w takiéj chwili stanowczéj możecie myśleć o tem!!
— Stanowczéj! — podchwycił Michał — ale stanowcza chwila już przeszła. Panowie ci są przejednani, poddali się — i wszystko się ułożyć musi, dlaczegóżbym ja nie miał zająć się tem jak się pokażę... Nie trzeba, aby dawne nasze ubóztwo zdradzało się...
Zebrzydowska milczała. W tem matka, która spragnioną była syna, powołała go do siebie.
Ją zajmował głównie Prymas i Sobieski.
— Zdaje mi się — rzekł uspakajająco Michał — że się już pogodzili z położeniem. Pac zresztą dokona dzieła... Naturalnie potrzeba ich zdobyć ofiarami, ale ja do nich jestem przygotowany.
Pomilczał trochę i opanowany myślą ciągle jedną — wznowił o wysyłce do Paryża rozmowę.
— Co matka dla siebie przywieźć każe?
— Nic, dziecko moje — odparła staruszka. Z dawnych splendorów znajdę jeszcze dosyć lam, axamitów i atłasów, aby w potrzebie wystąpić jak biednéj wdowie przystało... Tych szat żałoby po moim niezapomnianym nigdy Jeremim niezrzucę — nawet w dniu najuroczystszym, gdy syna jego koronować będą...
Michał westchnął... Widać było, że wielką miał ochotę powrócić do swojéj garderoby i wysłańca do Paryża — ale ks. Gryzelda i Lubomirski zwrócili rozmowę na poważniejsze przedmioty — i król posłuchawszy ich trochę milczący, wstał odwołując z sobą Helę.
Poszła za nim posłuszna... a może rada, iż sam na sam — z dawną poufałością przemówić do niego bę-