Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

walając odpocząć znużonemu. Lubomirski sam jeden z nim pozostał.
Chociaż sypialnia, niegdy Władysława i Kaźmirza zajęta teraz przez króla, była w dosyć spokojnym kącie zamku położoną — jak tylko na brzask, to się tu wszystko poruszać zaczęło, a ludzi napływać, że Lubomirski wstać musiał.
Przyczyną tego niepokoju była pod Wolą wczoraj, wielkim rozgorączkowaniu jednogłośnie przyjęta uchwała szlachty, iż królowi z którego niezamożności naśmiewali się jawnie Pacowie, ci co go wybrali, powinni byli złożyć w ofierze co kto miał najlepszego, aby go wyposażyć.
Z takim zapałem chwycono się tego wniosku, iż w obozie on prawie zasnąć nie dał... Wymyślał każdy co miał dać, a ofiarność była taka, że ostatniego konia, co dla szlachcica najcięższą jest ofiarą, gotów był każdy poświęcić — dla swojego króla.
A że pomiędzy ogromnym tym tłumem, zamożnych było bardzo wielu, i ci na elekcją dla wystąpienia i popisu z domów pozabierali co mieli najpokaźniejszego i najdroszego, każdy więc prawie miał coś do przyniesienia w ofierze, tak że ubożsi, gdy na nic więcéj nie stawało, choć parę pistoletów lub szablę drogą, złożyć byli gotowi.
Przez całą niemal noc czyszczono, trzepano, wyświeżano co kto miał, nazajutrz rano nieść na zamek.
Zaledwie się dzień jasny robić poczynał, gdy ta osobliwa procesja z Woli ku zamkowi długiemi szeregami ciągnęła... konno, z wozami, kolebkami i t. p.
Niemal gwałtem potem włamano się na zamek, dopominając u Burgrabiego, aby salę wyznaczył gdzie