Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miano składać ofiary, pisarza posadził z księgą, aby je regestrował. Próżno się ten wymawiał że rozkazów żadnych nie miał, zakrzyczano go, zahuczano, a że i stara służba chętnie do tego spisku weszła, pootwierano sale, znaleziono skrybenta i rozpoczęto składanie darów, które przez cały ten dzień i kilka późniéj jeszcze nieprzerwanie się ciągnęło.
Wypadek to był w tych przynajmniéj rozmiarach nigdy nie praktykowany. Trafiało się że panowie i szlachta, te osobliwe konie, te do zwierzyńca osobliwe stworzenia, te jakieś starożytne pamiątki królom przynosili i składali do ich skarbca — takiego nacisku darów, nikt nigdy nie widział, ani o nim słyszał.
W ulicach niezmierne tłumy zebrały się patrzeć na ten pochód wesoły i dziwaczny, jedyny w swoim rodzaju. Nie było bowiem sprzętu i rzeczy, któréj by nie niesiono dla króla JMci., począwszy od koni i psów myśliwskich, do pozłocistych naczyń, dzbanów, futer i kobierców...
Ani Lubomirski, który z początku przyjmowaniu się chciał opierać, ani książe Dymitr Wiśniowiecki, przybyły też zrana do zamku, niemogli szlachtę przekonać, która się dopominała zuchwale o prawo obdarzenia swojego króla. Musiano w końcu uledz, i trzech pisarzów zaledwo mogło wydołać regestrowaniu rzeczy i nazwisk... Nie mieli się czego wstydzić ofiarujący, gdyż wszystko niemal było przedziwnem i szacownem.
Samego uzbrojenia starczyło już na piękny poczet traży, gdyby ją zaraz sztyftować chciano.
Oprócz tego, cokolwiek późniéj Senatorowie też tłumnie zaczęli nadciągać.
Sobieskiego tylko i Radziwiłłów brakło długo, bo