Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko Pacowie, Olszowski, Lubomirski, który Potockiego właśnie zastąpił. Nie wiem jak długo trwał zamęt i niepewność, ale po za szopą szlachta groźno warczała, dopominając się o proklamę...
Nie wiem też czy sam z dobréj woli — czy zmuszony powrócił Prymas, gdy już się domagano od podkanclerzego, aby on okrzyknął wybranego.
A! jakim srogiéj nienawiści wzrokiem przeszył mnie Prymas... jaką dumą gniewną powitał Sobieski, jakim szyderstwem Morsztyn...
Tych oczów jak żyw nie zapomnę...
Matka troskała się już po niewieściemu o pierwsze potrzeby... W domu pieniędzy było mało... Michał wypróżnił kieszenie i co miał rzucił na stół... Hela przybiegła z całą kasą domową. Wszystko to zebrane razem — było tak szczupłym zasobem, iż pożyczka, którą ks. Fantoni ofiarował, stała się koniecznością.
Ani nowo obrany król, ani matka nie rozumieli jak podołają niezbędnym wymaganiom nazajutrz zaraz. Pod szopą w wozowni stała jedna zużyta z zasłonkami połatanemi kolebka, brożek i wozy... Wierzchowy koń nie miał ani postawy, ani rzędu odpowiadających godności pana. Lubomirski ofiarował już znany zaprząg swój cały... ale to nie starczyło... Uciec się do marszałka Sobieskiego, który karetami swemi woził — nie pozwalała duma...
Położenie było trosk pełne...
Nieprzyjaciele patrzyli i musieli korzystać ze sposobności wyśmiewania tego króla — ciżby... wybrańca szaraczków...
Smutek okrył twarze. Ks. Gryzelda po za te powszednie troski sięgała myślą, starając się zebrać sy-