Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/142

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    jeszcze się czegoś spodziewała, w momencie zbiegła się około krzesła Prażmowskiego.
    Szło o to, aby go uprowadzić, naówczas nikt by może inny nie śmiał śmiesznego, jak się Morsztyn wyraził, króla — proklamować...
    — Jedźmy! jedźmy! precz!
    Bez namysłu prawie, pochwycono starca pod ręce. Nie opierał się.
    Pod szopą zamęt się stał wielki, rozerwanie jakieś — niepewność.
    — Czekajmy! — wołali niektórzy.
    — Jedźmy — nalegał Sobieski gniewny. Żarty z nas stroją!
    Przemogła gromada, która Prażmowskiego otaczała. Powtarzano — Jedźmy... Prymas dał się wziąć i prowadzić do powozu... W jednéj chwili znaczniejsza część kolebek i koni stała pogotowiu. Senatorowie uchodzili do miasta.
    Nikt im drogi nie tamował, nikt nie wstrzymywał. Szlachta wybuchała śmiechem z tego popłochu, a coraz głośniejsze wołanie:
    — Vivat Piast! Vivat król Michał! głuszyło wszystko.
    W téj ucieczce nagłéj z pola elekcji widać było nieporadność panów, którzy wcale nie przewidywali téj ostateczności, ale pozostali sami.
    W polu zgodność głosów była — przerażającą...
    Powozy, które uciekających z pod szopy unosiły do stolicy, sunęły się wśród tłumu, jak jeden mąż powtarzającego:
    — Vivat król Michał.
    A wołaniu temu towarzyszyła taka wesołość, ra-