Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko też zdawało się ją usprawiedliwiać... Elekcja była tylko formalnością do spełnienia. Kondeusz powołany miał przybyć i Polska miała być szczęśliwą!
Patrząc zdaleka tak się to zdawało pewnem tak niezawodnem
Zawczasu rozdawano wakanse... w Łowiczu też Prymas Prażmowski przyjmował codzień cisnących się gości, którzy mu swe usługi ofiarowali — skarbiąc jego łaski...
Ale nie wszędzie to tak wyglądało jak w Warszawie i Łowiczu...
Niemal każda ziemia miała wśród szlachty, przewódzcę, który jéj dawał skazówki i skinieniem prowadził za sobą. — W Sandomierskiem niedaleko od miasta mieszkał na małéj dziedzicznéj wioseczce JMPan Ireneusz Piotrowski, herbu Sas. — Spojrzawszy na niego gdy się wmięszał między panów braci, niktby za tego chudego, żółtego, przygarbionego, odzianego niedbale, prawie ubogo cichego a prześlizgającego się w tłumie nieznacznie człowieczka, nie dał złamanego szeląga.
Piotrowski nie miał żadnego tytułu, był ubogi, kolligacjami się nie szczycił, pańskich progów nie wycierał... ale w Sandomierskiem bez Piotrowskiego w sprawie publicznéj nikt nie stąpił.
Z téj wziętości u szlachty nie miał on najmniejszéj korzyści — ale umiał ją cenić i nie lekceważył...
Bóg jeden raczy wiedzieć co tam niegdyś w młodości na pana Ireneusza wpłynęło że — panów i magnatów, żółtobrzuchów, jak ich nazywał, znieść i cierpieć nie mógł. Był to ich wróg zacięty, chociaż z tą nie-