Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bieda mogła was zmusić, tak się wlec za obozem? To utrapiona rzecz...
— Prawda! rzekliście! — odezwała się Halka — bieda i wielka nad miarę zmusiła mnie jechać za obozem. Jestem bardzo nieszczęśliwa!
Westchnęła ciężko i płakać zaczęła.
Florjan czuł litość coraz większą i nie chciał się już oddalać, choć pytać nie śmiał.
Popatrzywszy nań, obejrzawszy się do koła trwożliwie, pani Halka łzy poczęła ocierać.
Przypominała sobie teraz, iż tę twarz Florjanową kędyś już widziała. W istocie, gdy wojewoda był w Pomorzanach na rozmowie z Szarym, ona podszedłszy ku drzwiom, przybyłemu się przypatrywała posłowi, lękając, czy nie był od Krzyżaków wyprawiony.
Teraz dopiero fiziognomja ta wyrazista przypomniała się jéj. Nie była jednak pewną.
Sama Leliwianka z domu, choć dalsza krewna tamtych Leliwów, do męża Domny czuła większą ufność niż do innych...
Pochyliła się więc ku niemu i spytała go po cichu.
— Nigdyście nie bywali w Pomorzanach, w W. Polsce.
— Jako? — odparł Florjan zdumiony. — Niedawno temu do wojewody mnie posyłano...
Spojrzała nań długo biedna kobieta i pochwyciła za rękę.