Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czego żądasz?
Juda w kilku słowach prostych opowiedział mu całą nędzę swoją.
Bogacz słuchał powieści zimno; w owe czasy nic już nie dziwiło, prócz szczęścia i długich lat spokoju. Śmierć starca Pisona umierającego w łóżku była dziwowiskiem, o którém rozpowiadał sobie Rzym cały, wszelka inna dola najpospolitszą rzeczą; ci nawet, co mieli szczęście biesiadować z Cezarem, gdy wyrok śmierci z triclinium ich wyciągnął, jak Asiniusa Galla, bez szemrania, otarłszy usta, szli na śmierć nie wyrzekając na losy.
Dziwiono się cnocie takiéj jak Geminiusa Rufa, który przebijając się mężnie zawołał: — Powiedzcie senatowi że tak umiera Rzymianin! — ale nie zwracano oczu nawet na wszelaką podłość, na najstraszliwszą dolę, i gdy u trupa Sabinusa rzuconego na Gemonije, jeden wierny pies tylko pozostał [1], ledwie czyje serce poczciwą istotę pojęło.
Los też Judy, Rubena i Racheli ledwie nieznaczną zmarszczkę na gładkie czoło Hananiasa wywołał.

— Cóż poczniesz z sobą? — spytał przeczytawszy pismo Heliosa — chciałbym staremu powinowatemu zadość uczynić, ale mam moich ubogich i sam nie jestem bogaty. — Co dla ciebie uczynić mogę?

  1. Dio Cassius.