Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Daj mi pracę! rzekł Juda, więcéj nie żądam.
— Sądzę żeś uczciwy i wierny — odparł po chwili Hananias, wpatrując się w niego bacznie.... Mogę cię użyć wreszcie. Wczoraj dopiéro po jednym z Sejanów, który w czas sobie życie odebrał, objąłem domostwo w długu i kilku niewolników przy Capuańskiéj bramie, nie mam tam dotąd dozórcy....
A choć w ergustulum ledwie cóś niedołęgów głodem zamorzonym dysze, i nad temi oko miéć potrzeba, ażeby w góry nie poszli.... Mógłbym cię tam osadzić dozórcą; dom opuszczony, niewolnicy nie wiele warci, ale i to mnie grosz kosztuje...
Westchnął jakby od ciężkiego przypomnienia.
— Straciłem na nich kilka tysięcy sestercyj! — rzekł jakby do siebie — jeszcze niedołęgów karmić potrzeba; a kupić ich nikt nie zechce, bo co było lepszego, sprzedał niecnota.
— Zrobię co mi każecie! — odezwał się Juda.
— Idź tam, chleb mieć będziesz, — dodał stary — późniéj zobaczym do czegoś zdolny.
I klasnął w ręce na atriensa, rozkazawszy przywołać starszego nad niewolnikami, aby dał sługę i zaprowadzić polecił Judę do domu przy Capuańskiéj bramie.
Poczém głową skinąwszy odszedł, zapowiadając, że późniéj sam przybędzie dla obejrzenia posiadłości.