Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszakżeś mu przyniósł głowę Sejana. O! i ja się tém ucieszyłam, bo Apicata (żona Sejana) wysoko nosiła dumę swoją, wcześnie probując jak na ołtarzu z łysym razem wyglądać będzie?
— Apicata nie żyje!
— A córka jéj?
— Dziecię! płakało gdy ją kat na śmierć prowadził, nie rozumiejąc co ją czeka i obiecując, że odtąd będzie grzeczne [1] — dziko rozśmiał się Macron.
— Więc znowu jesteśmy spokojni.
— Spokojni? — mruknął pretoryanin — a Cezar? a Rzym? a.. i nie śmiejąc dokończyć zwrócił rozmowę — Sejan ma jeszcze przyjaciół, Rzym ma jeszcze spiskowych... a stary kozioł (dodał ciszéj) nie syty krwi, póki jéj z nas wszystkich nie wytoczy...
Na te słowa niewyraźne i dosłyszane ledwie, Ennia pobladła kładnąc paluszek na ustach...
— Długoż jeszcze żyć i siebie a drugich będzie zamęczać! — rzekła mu do ucha.
— Bogowie wiedzą sami! wszystkich znużył, sam sobie stał się ciężarem... a Parki mu łaskawe...
I znowu milczeli chwilę.

— Któż wie zresztą — rzekł patrząc jéj w oczy — zyskamyli na zamianie? Cajus...

  1. Historyczne.