Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śno począł się dopytywać o starego sługę i gniewać, że się gdzieś bez odpowiedzi zawieruszył...
Wszystko to nie oszukało Bodczanki, która ciągle chodziła milcząca, dumna, nie okazując, jak dawniej ani czułości żadnej dla księcia, ani zbytniej troskliwości o los jego...
Książę też był dla niej ostygły, jakby mu ciężyła, lecz wiązały go przyrzeczenia, słowo dane a trochę potrzeba serca, które się do nikogo nie przywiązało, a do niej — nawykło...
Z Buśkiem mówił otwarcie, nie potrzebował grać żadnej bohaterskiej roli, bo ten znał go nadto, z Frydą bawił się w bohatera tragicznego, sądząc, że masce tej uwierzy.
Wiedzieli wszyscy w twierdzy, że stary kłębek (tak nazywano książęcego bajarza) — był wiernym sługą, a co czynił to z polecenia jego było; zrana, gdy zażądał aby go puszczono, choć się to podejrzanem wydawało — otwarto mu furtę... Drzazga przez okno w murze popatrzył dokąd się uda i widział, że zakręciwszy się trochę, bokiem ku obozowi zmierzył. Dało mu to do myślenia.
Buśko musiał dobrze rozważyć jaką przybrać postać wchodząc do obozu, co mówić... i w jaki sposób... Śpiewak, trochę trefniś, bajarz — mógł łatwiej niż kto inny pół żartem na próbę rzucić, coby pospolitemu nie uszło człowiekowi. Nieszczęściem przychodził w złą godzinę, gdy w obo-