Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom III.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żądał być dopuszczonym — wszedł na zamek i — więcej go już niepostrzeżono... Znikł jak gdyby potajemnie go wypuszczono...
Buśko jeden coś o tem wiedział. Dwie komnaty odległe stały teraz zaparte, tak że do nich nikt oprócz księcia i Buśka wchodzić nie miał prawa...
Biały zamykał się bardzo często, a gdy coś stanowczego potrzebował obmyśleć, szedł tam rozważać — odosabniał się — i po niejakim czasie powracał z energją nową i zawsze z postanowieniem jakiego się po nim nikt nie spodziewał...
Można było powiedzieć, że w tem zamknięciu czerpał natchnienia jakieś i zdobywał się na męztwo, które go nie opuszczało.
Szeptali niektórzy, że się modlić chyba musi — Buśko ruszał ramionami. On jeden wiedział co się w tych zapartych izbach mieściło i gdzie podział się ów zagadkowy rycerz, który na zamek przybywszy, znikł w nim... nie okazując się więcej.
Szło też Białemu na Złotoryi szczęśliwiej niż kiedy...
Ludzie kupami garnęli się i ściągani byli przez gniewkowskich przyjaciół. Ostre więzienie Krystyna i zamknięcie Gerarda ze Słomowa, których głodem morzono, nie szczędząc ni kajdan, ni cuchnących ciemnic — wygłaszane umyślnie zmusiło Sędziwoja na prośby siostry do wyku-