Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom I.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bywali tam z Wielkiej Polski niejedni, ziemianie się kumali i żenili, przecież Mazury jakoś odrębnie stali i zbliżenia zupełnego nie było. Wielkopolanina od Mazura łacno było rozpoznać.
Powolniej tam w te puszcze, na te wydmy piasczyste, do tych wsi rzadko rozrzuconych, dochodził obyczaj europejski, którego Krakowianie już dużo, i Wielkopolska po troszę chwyciła. Ziemianie na Mazurach żyli z prosta, stary obyczaj, odzież, język, odwieczne obrządki różne się tam zwłaszcza u uboższych, uchowały. Stosunki z Litwą po nad granicami, nawet pogańskiego dużo poprzynosiły i stare bałwochwalcze zwyczaje odżywiały. W niektórych wioskach, choć ksiądz był, choć się ludzie żegnali, choć do kościoła zaglądali, pan Bóg prawdziwy razem u nich stał z dawno wygnanemi.
Przy weselach, chrztach, pogrzebach, proboszcze na wiele obyczajów i pieśni uszy zatykać musieli.
Po nad większemi gościńcami, kędy kupiectwo ciągnęło, u brzegu rzek, które też drogi stanowiły, lud się już trochę ogładził; w puszczach jeszcze obcego zobaczywszy, a zwłaszcza zbrojnego, krył się i uciekał. Z chat całemi rodzinami zbiegali wieśniacy na widok podróżnych.
Wioski też te, do których rzadko obcy zaglądał, takiemi tu jeszcze pozostały, jakiemi przed wieki były, chałupy w nich dymne stawiono, a