Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

(niech przepada dusza moja wraz z nieprzyjaciołmi mymi)...
Niedosyć na tem — przysięgę tę powtórzył trzeciego dnia znowu i dodał: „aż krew krwią zapłaconą będzie“.
Co to znaczyło, łatwo było zgadnąć... z Zamojskim bój o życie.
Z drugiej też strony, wiedział to dobrze Krzychnik, król zapowiadał, że nie ustąpi dopóki infamisem i banitą nie uczyni podczaszego...
Na wszystkie strony z Proszowic miało to groźne wypowiedzenie wojny, ząb za ząb, rozejść się po kraju. Dopóty wszystko za zgodą marszałka i za wiadomością jego się działo, ale z Pruskim wcale się nie powiodło.
Szlachcic przybywszy tu dla dania świadectwa, jak pierwszego dnia z wieczora się upił, więcej już nie wytrzeźwił. Sił mu to dodawało do ciągłego powtarzania, jak u Toltynowej truciznę mu wręczano, której on pełną króbkę podczaszemu ze skruchą wręczył, jak Dzierżek mu złote góry obiecywał... jak on to z wielką przebiegłością schwytał i przez większą jeszcze poczciwość odkrył... Ale za każdym prawie razem inaczej tę swą powieść układał, a gdy go kto przyparł pytaniami i zmusił do oznaczenia czasu, do tłumaczenia ściślejszego, plątał się, bełkotał, a w ostatku nie wiedzieć co prawił. Najłatwowierniejszym na-