Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzierżek jako żywo nigdy w oczy Pruskiego nie widział, ledwie go znał, a co gorzej, właśnie o tym czasie gdy miał u Toltynowej oddawać truciznę, z polecenia hetmana w Knyszynie się znajdował.
Węgrzynka żadnego dopytać nie było można.
Spytany o Pruskiego Dzierżek powiadał, iż go nigdzie indziej nie widywał, krom za stołem w browarze, albo przy kieliszku u Toltynowej, pijanego, pieśni wyśpiewującego, a gdy grosza nie miał, w najpodlejszy sposób żebrzącego w imię podupadłego szlachectwa swego.
Co się tyczy przyprawiania trucizny w aptece na rogu Grodzkiej ulicy, Dzierżek się odwoływał do Mroczka, z jakiego powodu tam śledzili i badali czy jej dostać można.
Jakim sposobem Pruski mógł wiedzieć, że Dzierżek u Fontanusa bywał, w tem był sęk.
Wszystko to razem funta kłaków nie było warte, lecz Zamojskiego duma obrażoną była srodze i gniew przeciwko Krzychnikowi wzmógł się jeszcze.
Poniżającem dla kanclerza było, że go śmiano nawet w ten sposób nikczemny spotwarzyć.
— Mamci podostatkiem na podczaszego sposobów i nie potrzebuję się do takich, jakich on używa uciekać!
To co kanclerza chwilowo oburzało tylko, króla jątrzyło do najwyższego stopnia. Dowie-