Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiąc niczem nie usprawiedliwionym, popełnionym dla prywatnej niechęci, „jadowitemu gniewowi i waśni swej zadosyć czyniąc“.
W mowie tej Andrzej bardzo zręcznie dowodził, że banicya ta prawie lat dziesięć starą była, a dopiero ją teraz przebutwiałą spożytkowano dla prywaty.
„Blizko lat dziesięciu już w Polsce Samuel był, mówił marszałek, et non temere, miał pasporty króla JMci teraźniejszego, miał przywileje na jurgielty, miał listy przypowiednie, bywał na pokojach u króla JMci dzisiejszego, bywał u tegoż samego nieprzyjaciela, z marszałki wszystkimi siadał, jadał i konwersował“.
Oczywista, że w mowie wszelkiego wspomnienia o listach pochwyconych, spiskach, knowaniach i zamachach z Krzysztofem razem osnutych, unikał, i czystym, a przemocą uciśnionym Samuela czynił.
Kończąc odezwę tę do szlachty krakowskiej u trumny brata, która szeroko i daleko rozejść się miała, zakończył Andrzej:
„Jako się na jednej krwie nieprawnie zajuszy, nie tuć stanie, bo słodka takim wężom krew ludzka. Jużci słyszę jawne mowy, że toż JMPanu Krzysztofowi bratu memu uczyni, o mnie też nie wiem co za gróźb używa, a jeśliby wygubił dom mój, a wy na to przez szpary patrzeć