Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wytrwać było trudno i przeciąganie na nic się już nie przydało.
We czwartek przed św. Trójcą, dwudziestego czwartego maja wieczorem, Zamojski już ze znużenia i niepokoju padając niemal, postanowił dekret kazać spełnić.
Im się dłużej ciągnęło, tem rosły gniewy i niechęci, a można się było spodziewać, że zapaleńsze głowy rzucą się na jaki nierozważny gwałt, który krwi rozlewu daremnego przyczyną stać się może.
Samuel się tego spodziewał, i choć momentami nadzieję miewał, prędko go ona opuszczała. W początkach też widząc, że tu Urowiecki wszystkiem kieruje i nad Mroczkiem i Sernym zwierzchnictwo ma, a najprędzej wiedzieć będzie, gdy co postanowionem zostanie, prosił go ponawiając często żądanie.
— Urowiecki, jakeś poczciw, będziesz-li wiedział co i kiedy mi przeznaczone, nie omieszkaj na kilka dni wprzódy dać mi znać. W podróż tę przygotować się juści muszę, bo na duszy niemało mam... Nie dajże mi nieprzygotowanemu stawać na sąd Boży.
Urowiecki mruknął przyrzekając, ale naprawdę niewiele mógł obiecywać, bo hetman się przed nim z myślą żadną nie wywnętrzał zawczasu, tak jak i przed innymi. Zawsze w sobie zamkniętym był.